Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wyciągnięto pojazdu z rowu

Renata Zdanowicz
KP PSP Świebodzin
Kierowca autobusu prosił straż pożarną o pomoc w wyciągnięciu pojazdu z rowu. Dyspozytor odmówił, kierując go do pomocy drogowej. Kiedy strażacy mogą udzielić pomocy?

Mieszkanka, która poszła po pomoc do świebodzińskiej straży pożarnej n ie mogła uwierzyć, że tak wygląda jej siedziba . - To jest pałac! W mieście się nie można doprosić o fontannę, a tam jakże. Wejścia strzeże domofon.

Jednak to nie te warunki przywiodły kobietę do straży pożarnej. Mąż naszej czytelniczki jest kierowcą autobusu. W niedzielę, 19 czerwca, wczesnym świtem pojechał po gości weselnych. Cofając zawiesił się tylnym mostem w rowie przed jednym z domów weselnych w Świebodzinie. Zadzwonił i prosił strażaków o pomoc, oferując zapłatę.

Dyżurny komendy poinformował pechowego kierowcę, że z uwagi na brak zagrożenia nie może przyjąć zgłoszenia oraz, że Państwowa Straż Pożarna nie może świadczyć usług, gdyż od tego jest pomoc drogowa.

Przebieg zdarzenia znamy z relacji naszej czytelniczki. Zapytaliśmy o nie także Komendanta Powiatowego PSP. Jak poinformował nas zastępca komendanta, Dariusz Paczesny, dyspozytor poradził kierowcy, aby ten zadzwonił na policję, która ma aktualny wykaz pełniącej dyżur pomocy drogowej. - Kierowca to zrozumiał. Po godzinie zadzwonił ponownie. Mówił, że był ciągnik, który nie dał rady a pomoc drogowa nie jest dostępna - mówi D. Paczesny. Dyspozytor nie uległ prośbom i pozostał przy pierwotnej decyzji. Wówczas do sprawy włączyła się nasza czytelniczka. - Po paru minutach zadzwoniła kobieta z żądaniem interwencji straży pożarnej. Dyspozytor tłumaczył, że nie może podjąć interwencji. Pani proponowała opłatę za usługę. Dyspozytor ponownie odmówił, tłumacząc, że straż pożarna nie jest od świadczenia usług. Poinformował kobietę, że PKS dysponuje własnym taborem pomocy drogowej i tam kierowca ma zgłosić się po pomoc. Pani twierdziła, że straż jest także jej bo płaci podatki. Wspominała także, że kiedyś jakiś jej sąsiad zgubił klucz od mieszkania i straż otwierała mu drzwi (sytuacja nie mogła mieć miejsca). Dyspozytor nie ugiął się presji natarczywej kobiety - przebieg zdarzenia jest zgodny w relacjach obu stron.

Nasza czytelniczka zażądała przedstawienia się dyspozytora. Ten odmówił, bo podobno nie ma takiego obowiązku. Rozżalona kobieta o zajściu poinformowała zastępcę komendanta drogą elektroniczną. - Sprawę skrupulatnie rozpatrzyłem posiłkując się nagraniami rozmów telefonicznych. Nie dopatrzyłem się błędu, czy też - jak twierdzi kobieta - arogancji dyspozytora. Po paru dniach znów kobieta zawitała u mnie w gabinecie. Była bardzo pretensjonalna. Jej ton też nie należał do pozytywnych. Twierdziła, że za poprzedniego komendanta wszystko było można w straży „załatwić”. Obiecała, że nie odpuści i sprawę załatwi w inny sposób. No i jak obiecała, drąży dalej. Teraz poszła do gazety. Jutro może pojedzie do komendanta wojewódzkiego - mówi zastępca komendanta.

Naszej Czytelniczce trudno jest pojąć, że straż ściąga koty z drzew, a w poważnym przypadku, jaki spotkał jej męża nie może pomóc. Tym bardziej, że straż dysponuje ciężkim sprzętem, a za czynność mogłaby wziąć zapłatę.

- Jeździmy do kotów na drzewie, bo jest zagrożenie życia zwierzaka. Jeździmy do os i szerszeni, bo stanowią poważne zagrożenie, szczególnie dla dzieci, osób starszych i uczulonych na jad owadów błonkoskrzydłych. Nie świadczymy usług ślusarskich. Otwieramy zatrzaśnięte drzwi tylko wtedy, gdy w mieszkaniu są osoby chore, za drzwiami pozostały małe dzieci lub gdy istnieje zagrożenie wybuchu np. wskutek wykipienia pozostawionej na kuchence potrawy - tłumaczy zasady strażackich interwencji D. Paczesny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska