Pierwsza odbyła się rozprawa pojednawcza. Sąd dał szansę oskarżonym. Pokrzywdzony R. Gilka widział możliwość pojednania się. Warunkiem były przeprosiny w środkach masowego przekazu oraz pokrycie kosztów postępowania sądowego i adwokata. Oskarżeni z propozycji nie skorzystali i oświadczyli, że nie widzą możliwości pojednania, albowiem nie poczuwają się do winy.
Mężczyźni zamierzali udowodnić przed sądem nieprawidłowości w działaniu tuczarni. - Wszyscy wiedzą, że śmierdzi, ludzie chorują, dzieci też - powiedział nam w lutym tego roku Antoni Wróblewski.
- Mieszkam 15 metrów od chlewni, pracowałem w niej - mówił wtenczas T. Najdek. Twierdził w rozmowie z nami, że próbował rozmawiać z hodowcą, żeby zrobił porządek na farmie, ale ten go rzekomo nie słuchał.
Mandat radnego
Dodajmy, że T. Najdek to również radny Gminy Szczaniec. Początkowo sądzono, że przegrany proces może go pozbawić mandatu. Teraz wszystko wskazuje, że skoro pomówił osobę prywatną a nie funkcjonariusza publicznego, utrata mandatu mu nie grozi.
Na rozprawę do sądu oskarżeni przynieśli ok. 100 podpisów mieszkańców, którzy wtedy popierali ich słowa. Poza tym mężczyźni mieli dostarczyć niepodważalne dokumenty na dowód, że rolnik R. Gilka działa niezgodnie z etyką rolniczą i przepisami dotyczącymi prowadzenia hodowli. Nic takiego się jednak nie stało.
Oskarżeni nie przekonali sądu, który ostatecznie uznał ich winnymi. Z czasem przekonanie mieszkańców też przycichło. Chociaż okres trwania procesu, ostatnie pół roku, nie był łatwy dla farmera i jego partnerki. - Jesteśmy obserwowani, stale nas ktoś fotografuje. Każdy nasz ruch w gospodarstwie jest obserwowany - skarżyli się. Pomocy szukali na policji i w prokuraturze. Czuli się zastraszani.
R. Gilka pomówiony
W październiku 2014 r. doszło do skażenia mikrobilologicznego wody pochodzącej z wodociągu wiejskiego w Myszęcinie. W wodzie wykryto obecność bakterii coli w niedozwolonej ilości. Jak ustalił Sanepid, na czym oparł się Sąd, przyczyną pogorszenia jakości wody nie było niewłaściwe gospodarowanie ściekami oraz nawożenie okolicznych pól obornikiem. Prowadzona hodowla świń nie była przyczyną skażenia wody pitnej. Sąd potwierdził, że działalność pokrzywdzonego była wielokrotnie kontrolowana przez różne instytucje państwowe, które nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Dlatego Sąd uznał, że w trakcie realizacji programu telewizyjnego R. Gilka został pomówiony, co go poniżyło w opinii publicznej oraz naraziło na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania działalności rolniczej.
Winni poniosą karę
Przy wymiarze kary co do obu oskarżonych Sąd miał na uwadze ich niekaralność, ale z drugiej strony również premedytację ich działania. Zdaniem Sądu, czyny oskarżonych uniemożliwiały pokrzywdzonemu godne życie w środowisku lokalnym, a także bardzo drastycznie naruszały jego dobra osobiste. Stopień szkodliwości tych czynów był znaczny, co wynika przede wszystkim z nieprawdziwości informacji podawanych przez oskarżonych.
Od każdego z oskarżonych zasądzono połowę kosztów wydatków sądowych i przeprosiny w tv. Jak mówią pokrzywdzeni, niech ta sprawa będzie nauczką i przestrogą dla innych. - Myślimy, że dzięki procesowi mieszkańcy zrozumieli, że nie jesteśmy trucicielami i nie można nas tak bezkarnie nazywać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?