Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmiany to obowiązek młodych!

Alicja Kucharska
Aneta Aszakiewicz
Aneta Aszakiewicz Archiwum prywatne
Rozmowa z Anetą Aszakiewicz, instruktorem zajęć zumby i fitness Współpracę proponowały jej największe kluby fitness, jednak wybrała Świebodzin! Jej celem jest ożywienie naszego miasta, rozpropagowanie fitnessu i zumby. To właśnie młodzi powinni zmieniać świat kreatywnym podejściem do życia! Przeczytaj rozmowę!

Biły się o Ciebie największe kluby fitness w Poznaniu, miałaś tam ugruntowaną pozycję zawodową, a mimo wszystko wybrałaś Świebodzin. Skąd taka przewrotna decyzja?
- W Poznaniu znalazłam się dlatego, że zaczęłam tam studia. Obecnie zdobyłam tytuł magistra farmacji i wróciłam do Świebodzina, by tu rozwijać się pod względem zawodowym i pod względem pasji.

Fitness towarzyszył Ci od najmłodszych lat. Świadomie brnęłaś i w stronę pracy jako instruktor, ale i w stronę pracy jako farmaceuta…
- Zainteresowanie fitnessem to zasługa mamy, jest to poniekąd tradycja rodzinna. W wieku 13 lat jeździłam na przeróżne konwencje fitness i zawładnęło to mną na tyle, że w wieku 17 lat zrobiłam kurs instruktorski. Ponadto 8 lat chodziłam na taniec współczesny. Z kolei na targach poznańskich zobaczyłam pokaz zumby. Zakochałam się w tym i stwierdziłam, że chcę pójść w tę stronę, bo zumba jest połączeniem tańca i fitness, więc odnajduję się w tym idealnie, ale przy tym wszystkim nie zapominam o swojej drugiej pasji – farmaceutyce. Chcę realizować się na obu płaszczyznach.

Oba zajęcia wymagają pełnego zaangażowania. Myślisz, że uda Ci się to połączyć?
- Myślę, że tak. Do południa chciałabym pracować w aptece, po południu znaleźć czas na zumbę. Kocham oba zajęcia, jednak większą pasją na pewno jest zumba z uwagi na emocje i energię dającą siłę do działania i realizowania nowych wyzwań. Dotychczas w Poznaniu łączyłam wymagające studia z pracą instruktora, myślę, że teraz też uda mi się to połączyć. Im więcej obowiązków, tym łatwiej zorganizować sobie czas.

Krążą pogłoski, że gdy Twoje poznańskie grupy dowiedziały się o Twoim wyjeździe rozpętała się prawdziwa rozpacz?
- To prawda, tydzień pożegnalny był dla mnie naprawdę przykry. Przez 5 lat udało mi się tam stworzyć zżyte grupy, poznałam tam wiele przyjaciół i osób, które mnie motywowały i inspirowały. W Świebodzinie dopiero rozpoczynam swoją przygodę, poniedziałkowymi i środowymi zajęciami. Najbardziej cieszy mnie fakt, że powoli zaczynają się zgłaszać osoby z terenów wiejskich. Wioski są zawsze pomijane, ze względu na trudny dostęp, a kobiety mieszkające na tych terenach również chcą być aktywne. Jeśli społeczność wiejska utworzy grupkę chętnych, postaramy się wspólnie o miejsce do treningów, np. w sali wiejskiej. Mam jeszcze kilka wolnych terminów. Chętnie dojadę i rozpropaguję zumbę! A moja przygoda z Poznaniem wcale się jeszcze nie skończyła. Co kwartał organizuję duży maraton zumby. Marzy mi się, by na najbliższy zabrać już reprezentantów zumby ze Świebodzina.

A to nie jedyne Twoje marzenia. Co jeszcze planujesz zrobić w Świebodzinie?
- Chciałabym pewne wielkomiejskie inspiracje rozwijać i realizować w Świebodzinie. Pięknym przedsięwzięciem są charytatywne maratony zumby, gdzie nie tylko uczestnicy się integrują, ale ich wysiłek procentuje, gdy możemy przekazać pieniążki na szczytny cel.

Jesteś zaprzeczeniem tego, że młodzi nie powinni wracać do Świebodzina, bo tu nie mają żadnych perspektyw?
- Zdecydowałam się na Świebodzin, bo chcę rozwijać się także farmaceutycznie, tu mam taką możliwość. Poza tym, to w tym mieście są moje korzenie i sercem zawsze tu jestem. Tutaj mam także cudownych przyjaciół. Coraz więcej osób wraca do Świebodzina i przeczy stwierdzeniu, że „w tym mieście nic nie ma”. Ja chcę zmienić to przekonanie, zaproponować coś kreatywnego, ożywić to miasto. Moim zdaniem jest tu naprawdę wiele rzeczy do odkrycia. Większe miasta są przesycone ofertami, a te wielkomiejskiej wartości można przenieść na rodzimy grunt.

Mówi się, że zumba jest przeżytkiem. Zgadzasz się z tym?
- Zupełnie nie. Pięć lat temu nikt nie wiedział, czym jest zumba. Ona dopiero się rozwija i myślę, że nadal wiele osób o niej nie wie. Zumba nigdy się nie znudzi, te zajęcia nieustannie się zmieniają, nie powtarza się w nieskończoność tych samych elementów. Zumba to taniec, w którym każdy wykonuje choreografię jak chce. Nie ma żadnych ograniczeń wiekowych. Każdy tańczy jak lubi i jak potrafi – na miarę swoich możliwości. Mawiam, że jest to pewna powtarzalność kroków, ale według własnych inspiracji. Na zumbę chodzą osoby młode oraz starsze. Wiele z nich to panie po 70 roku życia. Zdarzali się także panowie. Zumba to zabawa na miarę własnych możliwości.

Za co kochasz zumbę i fitness?
- Za pozytywną energię do działania. Nie wyobrażam sobie, gdybym miała nie prowadzić zumby. Byłabym wtedy bez życia. W tańcu możemy się uwolnić, dać upust emocjom – to dawka szczęścia i energii. Korzyści są i psychiczne i fizyczne.

Nie sposób wymienić wszystkich kursów, jakie ukończyłaś, a podobno dopiero się rozkręcasz?
- Mam to szczęście, że praca jest moją pasją, jednak interesuję się także dietetyką, sumplementacją i zdrowym odżywianiem. Chciałabym to łączyć z farmacją i zumbą. Na pewno będę się dalej rozwijać w kierunku dietetyki. Marzy mi się grupa aktywnych osób, z którymi będę mogła organizować przeróżne przedsięwzięcia. Chcę ruszyć fitnessowo cały Świebodzin i obalić mit, że Świebodzin nic nie oferuje.
To właśnie zadanie młodych, nie narzekać, a zmieniać nasze miasto. Chciałabym dostać trochę chęci od innych, a ja ją odpowiednio spożytkuję!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska