Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie raz mówił, że rzuci się pod samochód. Słowa dotrzymał...

Wiesław Zdanowicz
Nawet członkowie rodziny przypominają sobie wyznania 30-latka, że skończy ze sobą. Wszyscy składali to na karb alkoholowego odurzenia.

To smutne, a zarazem tragiczne w skutkach wydarzenie ma w istocie wiele bardzo luźno powiązanych ze sobą wątków, które nagle zbiegły się w jednym miejscu: na skrzyżowaniu drogi krajowej nr 92 z ulicą Młyńską w Świebodzinie.

W poniedziałek 9 listopada około godziny 18.00 anonimowy użytkownik drogi powiadomił telefonicznie świebodzińską policję, że ktoś leży na jezdni. Dodał, że wszyscy go omijają i nie zatrzymują się.

Powiadomienie okazało się, niestety, prawdziwe. Karetka zabrała 30-letniego mężczyznę do szpitala; był reanimowany, lecz zmarł na skutek odniesionych obrażeń ciała. Ekipa śledcza pod nadzorem prokuratora dokonała oględzin feralnego miejsca (dodajmy - oświetlonego w rejonie przejścia dla pieszych), zebrała wszystkie ślady.

Prokuratorska sekcja zwłok przeprowadzona nazajutrz wykazała liczne obrażenia spowodowane najechaniem na siedzącego lub leżącego pieszego.

Pojazd, który go najechał, prawdopodobnie ciężarówka typu tir, nie zatrzymał się i jest intensywnie poszukiwany przez służby mundurowe, w czym mogą pomóc nagrania monitorowe z pobliskich stacji paliw. Prokuratura poszukuje też i prosi ewentualnych świadków tragicznego zdarzenia, którzy przejeżdżali drogą w feralnym czasie, by się zgłosili do najbliższej jednostki policji. Nawet drobne spostrzeżenia mogą przysłużyć się do zatrzymania sprawcy, który oddalił się z miejsca wypadku, nie udzielając pomocy swojej ofierze.
Niespełna 30-letni Piotr, zwany popularnie Gargamelem, był dobrym bratem i człowiekiem. Tak go ocenia większość naszych rozmówców. Skończył zawodówkę i jako stolarz zatrudnił się zgodnie z wykształceniem w jednej ze świebodzińskich firm. - Nie wiem, czy sam się zwolnił, czy się go pozbyli - zastanawia się szwagier Krystian. - Później nie miał już stałej pracy. Ostatnio pracował z kolegami u jednego w Świebodzinie - dodaje. - Tak naprawdę, chwytał się różnych zajęć - wspomina jedna z kobiet. - Chodził po okolicznych podwórkach. To komuś drewna narąbał, to w czymś pomógł. Niewiele mógł na tym zarobić - wyjaśnia.

Lubił powędkować na pobliskich wodach. - Uczył mnie jak to robić - chwali brata młodszy Sebastian. - Też z nim chodziłem na ryby, pomógł czasem, ale za dużo tych płynów - wzdycha znajomy Piotra. - Tyle razy mu mówiłem: zostaw to, chłopie, lecz nie dało się przetłumaczyć! Chyba zabrakło mu dobrego wzoru... - tajemniczo kończy wypowiedź.

- Był pracowity i lubiany, chętnie pomagał nam na boisku, w szatni. Jako kolega i szwagier był w porządku. Był też dobrym wujkiem i chrzestnym dla mojej córki. Pomagaliśmy sobie wzajemnie - podkreśla Krystian.

W środę przed meczem piłkarze Zrywu złożyli się na wieniec i na boisku uczcili go wraz z kibicami minutą ciszy.

Wróćmy tymczasem do wydarzeń poprzedzających kulminacyjny moment. Ich przebieg opowiedzieli nam świadkowie.
- Widziałam całą trójkę, to znaczy Gargamela (ludzie mówili też na niego Czeczen), jego kolegę Pączka, i tego wysokiego, jak około godziny 14.00 szli w kierunku ścieżki na Grodziszcze - przypomina jedna z mieszkanek bloku w Rzeczycy. - Ci dwaj byli u mnie w sklepie - potwierdza sprzedawczyni z Grodziszcza. - Gargamel pozostał na zewnątrz. Nie widziałam go dobrze. Zauważyłam tylko, że był ubrany w skórzaną kurtkę. Nie sprzedałam im alkoholu, więc gdzieś poszli sobie. Wkrótce dowiedziałam się o tragedii - wyjaśnia
- W przeddzień Pączek postawił, nie wiadomo w jakim celu, palący się znicz na środku jezdni. Czyżby coś przeczuwał? - zastanawia się kobieta z bloku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska